Komentarze: 14
Nie wiem czy jest sens prowadzenia tego bloga.. skoro nic sie w moim zyciu nie dzieje to o czym mam pisac? O swoich uczuciach? To powoli staje sie nudne - dobrze to wiem. Pisanie przeciez w niczym mi nie pomaga, nie rozwiazuje moich problemow, nie sprawia, ze czuje sie lepiej.
Wczoraj puscili mnie do Yorq (normalnie szok..). Pobawilam sie, wytanczylam. Nie obylo sie bez nerwow z powodu dawnego kolegi. Dawnego - bo okazal sie zwyklym swinia i zlodziejem (w doslownym tego slowa znaczeniu). Eh, jak ja mam zaczac wierzyc chlopakom, skoro kazdy traci moje zaufanie? No jak? Jak taka naiwna idiotka staram sie sobie wmowic, ze na pewno nie wszyscy tacy sa. Sratatata. W powrotna droge strachalam sie troche wracac sama. Chociaz nie mam tak daleko, byla lekka mgla, ciemno, zadnych ludzi, a przez pewien odcinek drogi musialabym isc taka sciezka otoczona tylko drzewami, gdzie nie ma zadnej lampy. Kiedy rozstawalam sie z Ewcia (:*) powiedzialam, ze chyba pojde okrezna droga. Nie zauwazylam, ze szedl za nami jakis chlopak. Zapytal gdzie mieszkam (okazalo sie, ze jest moim sasiadem z bloku obok), wiec mnie podprowadzil:) Gentelman :) Dzisiaj nawet nie pamietam*, jak mial na imie. No, ale i tak nie zmienia to mojego stosunku do facetow. Nie wiem co musialoby sie wydarzyc, abym wreszcie ktoregos z nich obdarzyla choc odbrobina zaufania.
*nie pamietam, bo bylo pozno, a ja bylam senna;]